Czyli jak w tytule:). Dla poprawienia własnego nastroju i chorującego już kolejny tydzień Dziecięcia, wykonałyśmy oto takie jelenie, a może raczej - Reniferki:) i choinkeczki. Święta miały być w nowym domu, ale jak wszyscy tutaj dobrze wiedzą - papierologia stosowana w naszym kraju i czas oczekiwania, kolejki itd.... uniemożliwiają to. A taka gazownia na przykład. Wciąż słyszałam, że jest tyle wsniosków, tyle spraw, tyle chętnych, że obrobić się nie mogą.... A tymczasem w piątek, chcąc uiścić tzw. opłatę przyłączeniową ( bo rury podłączone wreszcie) spotkała mnie wieeeelka, wszechogarniająca pustka - tylko ja i "gazownicy". Nikogo. Żywego interesanckiego ducha, tylko pracowników bez liku. Najbardziej osłabiła mnie pani prowadząca moją sprawę, która nie potrafiła uruchomić drukarki, żeby wydrukować fakturę i jej kolega siedzący obok, który ma ją w d...ie i pomagać nie chce. Oboje pańswo w wieku okołoemerytalnym i wydawać by się mogło, że doświadczeni.... Hm. Po 30 minutach w czapie, szliku, kurtce - z czerwonym od kataru i gorąca nosem, odebrałam fakturę - mam sobie zapłacić na poczcie. No to się nie mogłam powstrzymać i spytałam, czy mogę w domu, przez ekonto. MOGĘ, hurrraaaa. Wtedy pani zaznaczy, że wpłaciłam, wtedy też wystawi "gotowość", a potem do innego miasta mam jechać podpisać umowę.... a potem z tą umową wrócić i będzie można gaz włączać w ciągu 2 tygodni. A... i żebym z tym potwierdzeniem wpłaty nie przyjeżdżała we wtorek - bo świętują Barbórkę. Już mnie na prawdę nic nie zdziwi. Czyli co, czas stanął w miejscu? A może państwo w państwie. No to czekamy, jak te jelenie....
P.S. Mam postanowienie świąteczne, bądź noworoczne - to moja pierwsza i ostatnia budowa:) NIgdy więcej. Wszystkim budującym życzę spełnienia budowlanych marzeń:)